Kwietniowe dane potwierdziły mocną niekorzystną tendencję sprzedaży detalicznej, widoczną już miesiąc wcześniej. Tym razem spadek wyniósł aż 22,9 procent, można więc mówić o prawdziwym załamaniu.
Pierwsze negatywne sygnały pojawiły się już jakiś czas temu
Sygnały negatywnych zjawisk były widoczne już w marcu. Choć ograniczenia obowiązywały jedynie przez część miesiąca, sprzedaż odzieży i obuwia obniżyła się aż o 50 proc., o ponad 30 proc. spadła sprzedaż samochodów i części do nich, o prawie 17 proc. niższa była sprzedaż mebli oraz sprzętu rtv i agd. W kwietniu te tendencje uległy wzmocnieniu. Sprzedaż detaliczna była w kwietniu o 13,1 proc. niższa niż miesiąc wcześniej i aż o 22,9 proc. niższa niż przed rokiem, licząc w cenach stałych, czyli po skorygowaniu o wpływ inflacji. W cenach bieżących spadek wyniósł 22,6 proc., a więc był jedynie minimalnie mniejszy. Co ciekawe, w Polsce sprzedaż zniżkowała tyle samo co w Wielkiej Brytanii, gdzie również spadła o 22,6 proc.
Te artykuły również Cię zainteresują
W kwietniu spadek sprzedaży odzieży uległ pogłębieniu do prawie 65 proc. w porównaniu do kwietnia ubiegłego roku. O niemal 55 proc. zmniejszyła się sprzedaż pojazdów i części zamiennej. Ograniczenie możliwości podróżowania skutkowało 42 proc. spadkiem sprzedaży paliw, ale to dane w cenach bieżących, na które spory wpływ miały silne spadki notowań ropy naftowej na giełdach. O 16,6 proc., a więc w podobnej skali jak przed miesiącem obniżyła się sprzedaż mebli oraz artykułów agd i rtv.
Biorąc pod uwagę restrykcyjne ograniczenia, jakim podlegał handel w związku z epidemią koronawirusa, kwietniowy spadek sprzedaży detalicznej nie powinien dziwić. Już dane za marzec, gdy sprzedaż zmniejszyła się o 9 proc., sygnalizowały możliwość poważniejszego tąpnięcia. Kolejne miesiące powinny przynieść niewielką poprawę, ale powrotu konsumpcyjnego boomu nie należy się spodziewać zbyt szybko. W grę wchodzą bowiem nie tylko ograniczenia, które już w maju zostały złagodzone oraz obawy przed odwiedzaniem sklepów.
Spadek nastrojów konsumentów przyczynił się do załamania
Czynnikiem o większym i bardziej długotrwałym znaczeniu jest wyraźne pogorszenie się nastrojów konsumentów i strach przed negatywnymi skutkami epidemii dla ich przyszłej sytuacji materialnej. To z pewnością ograniczy zapał do zakupów na dłużej. Co gorsza, zjawisko to będzie prawdopodobnie najsilniej widoczne w przypadku dóbr trwałego użytku. To nie ułatwi firmom wychodzenia z kryzysu, a konsumpcyjny motor, który w ostatnich latach pozwalał utrzymać polską gospodarkę na wysokich obrotach, zwolni bieg. Wyliczane przez GUS wskaźniki nastrojów konsumentów osiągnęły w kwietniu poziom najniższy od 2004 r.
To, jak szybko konsumenci powrócą do dawnej formy, zależeć będzie rzecz jasna od sytuacji w gospodarce i na rynku pracy. Na razie należy się liczyć nie tylko z silnym wzrostem stopy bezrobocia, ale także wyhamowaniem tempa wzrostu średniego wynagrodzenia. Lepsze perspektywy to raczej kwestia przyszłego roku.
Warto zobaczyć również:
- W budowlance tylko lekkie spowolnienie. GUS podaje kolejne dane
- Giełda w Hongkongu nie traciła tak silnie od 12 lat!
- Sprzedaż detaliczna w Polsce spada najszybciej w historii