Cztery spośród dziesięciu największych ofert ICO w ubiegłym roku pochodziło ze Szwajcarii, według badania PwC. Ważne są niskie podatki, wysoki poziom wiedzy a sama szwajcarska marka zrobi dla kraju to co “Dolina Krzemowa” dla Stanów Zjednoczonych.
Można zaobserwować w Szwajcarii zmniejszający się sektor bankowy, w ciągu ostatniej dekady liczba banków spadła o 20%.
Miasto Zug, liczące 120k mieszkańców stało się sercem szwajcarskiej doliny kryptograficznej, ludność rośnie tam najszybciej w całym kraju a stopa bezrobocia wynosi tylko 2,3%. Stawka podatkowa to 14,6%.
Liczba firm z 15 na początku roku wzrosła do 100 obecnie. “To nie był wielki plan, zaczęło się od platformy Monetas a dzieki przyjaznemu otoczeniu, inne firmy zaczęły dołączać i ekosystem się rozwinął” – mówi Matthias Miches, prezydent Zug. Miasto stało się celem pielgrzymek dla wielbicieli kryptografii a w ratuszu wisi znak “Bitcoin. Accepted here”.
Regulator finansowy Finma popiera kryptowaluty, zaś Bank Centralny (SNB) jest sceptyczny i ostrzega przed ryzykami z nimi związanymi, te obawy powtarzają też duże banki.
Zobacz też: Szwajcaria zamierza traktować kryptowaluty jak instrumenty finansowe
“Z naszego punktu widzenia, dopóki nie będzie można prześledzić wszystkich transakcji i poddać ich surowym przepisom w zakresie przeciwdziałania praniu pieniędzy, jest to ogromne ryzyko” – powiedział szef UBS, Sergio Ermotti.
Istnieją także zagrożenia dla Szwajcarii, pomimo wykwalifikowanej kadry brak jest kultury tworzenia startupów, w przypadku niepowodzenia jest większe piętno związane z porażką niż np w Stanach Zjednoczonych. Dodatkowo wysokie koszty życia mogą uniemożliwić szybki rozwój. Istnieje także ryzyko związane z regulatorami w USA.
Mimo to, startupy zaczynają działać, firma Trust Square otwiera się naprzeciwko banku centralnego, niedaleko bankowych gigantów. A nawet jeśli szaleństwo cyfrowych walut się kiedyś skończy, to dobrze zdywersyfikowana gospodarka będzie się rozwijać.