Wybitny ekonomista John Maynard Keynes zwykł mawiać, że rynki mogą pozostać irracjonalne dłużej, niż ty możesz pozostać wypłacalny. Choć co do zasady inwestowanie zawsze wiąże się z ryzykiem, to ryzyko te można próbować minimalizować.
Bartosz Szyma opowiada o inwestowaniu długoterminowym
W miarę wydłużania horyzontu czasowego inwestycji, zakres potencjalnych stóp zwrotu dąży do średniej, a odpowiednia dywersyfikacja portfela inwestycyjnego pozwala na choćby częściowe zabezpieczenie inwestora przed nagłymi zawirowaniami gospodarczymi. O skoncentrowanym na dywidendach inwestowaniu długoterminowym rozmawiamy z zawodowym inwestorem, Bartoszem Szymą.
Cześć Bartek. Prowadzisz jedną z bardziej rozpoznawalnych grup dyskusyjnych na Facebooku poświęconych inwestowaniu długoterminowemu. Sam również jesteś inwestorem i z tego co nam wiadomo – inwestycje to Twoje główne źródło dochodu. Jednak swoją karierę zawodową rozpoczynałeś zupełnie inaczej. Czy możesz nam opowiedzieć w jaki sposób stałeś się inwestorem na pełen etat?
Jeszcze na studiach zacząłem stawiać pierwsze kroki na giełdzie. Już wtedy wiedziałem, że praca na etacie nie jest moją wymarzoną ścieżką kariery. Kwestią czasu było zainteresowanie się spółkami dywidendowymi. Odkrycie tych podmiotów zmieniło w moim podejściu do rynków kapitałowych w zasadzie wszystko. Na samym początku skupiałem się głównie na rynku Forex, a rynek giełdowy był tylko dodatkiem.
Po otrzymaniu kilku pierwszych dywidend zacząłem traktować swoje inwestycje jako sposób na „odkupienie” własnego czasu, który dotąd musiałem “oddawać”, aby zarabiać na życie. Przeliczyłem, ile czasu muszę pracować na etacie, aby się utrzymać i odtąd traktowałem każdą nową inwestycję jak równoważnik pracy.
Skoro spółka X wypłacała mi np. 100 PLN rocznie, to oznaczało, że otrzymywałem z tej inwestycji równowartość kilku godzin pracy. W kolejnych latach zmieniały się głównie cele – już nie tylko zależało mi na tym, aby móc przeżyć z dywidend, ale również, aby móc żyć we w miarę wygodny sposób i ostatecznie, aby dodatkowo móc zaoszczędzić określoną ilość pieniędzy. Obecnie moim celem jest otrzymywanie takiej ilości dywidend, aby dwukrotnie przewyższały moje wydatki.
Dlaczego skupiłeś się właśnie na inwestowaniu długoterminowym?
Po pierwsze wszystkie badania pokazują, że w długim terminie zyski spółek oraz kursy ich akcji są ze sobą skorelowane. Po drugie, cały instytucjonalny świat dąży do skrócenia czasu inwestowania. Jakie – ja jako inwestor indywidualny – mam szanse pokonać duże fundusze inwestycyjne w takim przykładowym scalpingu?
Szczególnie w sytuacji (myślę tu o high-frequency trading), gdy nawet milisekundy decydują o tym, kto zarobi, a kto straci? Dopiero wydłużenie terminu do lat, a nawet dekad daje mi szansę na osiągnięcie sensownych wyników. A w sytuacji, gdy niezależnie od tego co dzieje się na rynku, wpływają do mnie regularnie jak w zegarku wypłaty dywidend z moich spółek, nie muszę się dodatkowo stresować rynkowymi spadkami.
Co więcej – są one moimi najlepszymi przyjaciółmi, ponieważ po głębokich korektach mogę kupić więcej tanich akcji dobrych spółek.
Jeśli ktoś chce inwestować w spółki dywidendowe, to jaki horyzont czasowy powinien przyjąć? 2-3 letni, 5 letni a może dłuższy?
Osobiście wychodzę z założenia, że 2-3 lata to taka krótkoterminowa spekulacja fundamentalna. Jak pokazują opracowania Bank of America w przypadku horyzontu inwestycyjnego przekraczającego 8 lat, fundamenty spółki odpowiadają za 90% stopy zwrotu.
W terminie roku/dwóch tłumaczą one zaledwie 20% zwrotu na akcjach. Dlatego myśląc o spokojnym, długoterminowym inwestowaniu warto poznać zasady analizy fundamentalnej.
Na czym w ogóle polega wypłata dywidendy?
Wypłata dywidendy to de facto sytuacja, w której dana spółka dzieli się wypracowanym zyskiem ze swoimi właścicielami, w tym wypadku akcjonariuszami. W praktyce odbywa się to w ten sposób, że spółka podaje do wiadomości uczestników rynku datę tzw. ustalenia prawa do dywidendy, a więc datę, w której należy mieć zapisane na rachunku akcje spółki (tutaj warto przypomnieć, że od kupna do faktycznego rozliczenia transakcji mijają dwa dni – tzw. system D+2 – więc aby skorzystać z prawa do dywidendy należy zakupić akcje co najmniej na dwa dni przed datą ustalenia tego prawa).
Kolejna ważna data to data wypłacenia dywidendy – jest to dzień, w którym akcjonariusze otrzymają wypłacaną gotówkę (w USA często przypada mniej więcej miesiąc po dniu ustaleniu prawa, a sama dywidenda wypłacana jest najczęściej kwartalnie).
Z wypłatą dywidendy wiąże się jeszcze jedno ważne pojęcie – odcięcie dywidendy. Oznacza to tyle, że na kolejnej sesji po dniu ustalenia prawa do dywidendy, teoretyczny kurs otwarcia (powiedzmy, że kurs „sugerowany” przez giełdę) jest pomniejszany o kwotę dywidendy przypadającą na daną akcję. O faktycznej cenie otwarcia decydują oczywiście rynkowe siły popytu i podaży, ale wyjściowym kursem jest cena z zamknięcia sesji w dniu ustalenia prawa do dywidendy pomniejszona o wartość dywidendy na akcję.
Spółka dzieląca się zyskiem – musi ten zysk odnotować. Czy inwestor w takim razie powinien inwestować wyłącznie w spółki dywidendowe?
Dywidenda płacona jest z gotówki. Niekoniecznie musi to być tożsame z zyskiem. Mechanizm ten doskonale znają osoby zajmujące się najmem. Bardzo często osiągamy przychody z najmu, a zupełnie legalnie, nie płacimy podatku. Dlaczego? Ponieważ pojawia się tzw. amortyzacja, która jest kosztem, ale nie jest wydatkiem. Natomiast co do zasady nie da się płacić rosnącej od ponad 10 lat dywidendy, jeżeli dana spółka nie generuje nadwyżki gotówkowej, a jej wyniki są sztucznie pompowane.
Tak więc z dużą dozą prawdopodobieństwa można uznać, że spółki z historią dywidendową nie manipulują sztucznie wynikiem. Lubię określenie, że gotówka na koncie nie kłamie. Więcej na temat szczegółowej analizy bilansu, która może nas “uratować” przed inwestycją w spółkę, która “pudruje” swoje wyniki mówię w swoim bezpłatnym kursie online, który miałem przyjemność nagrać na zaproszenie XTB.
W jaki więc sposób dobierać spółki do portfela? Na czym się opierać?
Dobór spółek to dość szerokie zagadnienie. Osobiście stosuję podejście, które określa się akronimem GARP, co rozwija się jako Growth At Reasonable Price, a co w tłumaczeniu oznacza Wzrost Za Rozsądną Cenę. Ze względu na to, jak szerokie zagadnienie poruszamy ponownie pozwolę sobie odesłać czytelników do wspomnianego wcześniej kursu – większość lekcji koncentruje się na tym, czym jest ta „rozsądna” cena i w jaki sposób ją określić.
Natomiast w skrócie, ponieważ wzrost dywidendy w długim terminie uzależniony jest od wzrostu wyników spółki, to nie mogę sobie pozwolić na kupno takiego podmiotu, który za kilka lat może zniknąć z rynku. Muszę być przekonany o tym, że nabywam spółkę, która ma szansę te wyniki poprawiać. Sztuką jest natomiast zapłacić za taką spółkę właściwą cenę.
Czy jesteś wskazać “czerwone flagi”, które mogą sugerować, że kupno akcji danej spółki może nie być najlepszym pomysłem?
Jest kilka takich sygnałów, które z łatwością może wyłapać nawet początkujący inwestor. W przypadku większości spółek inwestycja jest kiepskim pomysłem, gdy są one zbyt mocno zadłużone (np. wskaźnik Debt/EBITDA > 3 lub w specyficznych przypadkach Debt/EBITDA > 5).
Inny sygnał ostrzegawczy (głównie dla inwestora dywidendowego) to sytuacja, gdy tzw. free cash flow (przyjmijmy w dużym uproszczeniu, że chodzi o nadwyżkę gotówki generowaną w danym roku obrotowym) są notorycznie niższe niż wypłacana dywidenda. Mówiąc najogólniej złym pomysłem jest oczywiście inwestycja w spółki, które są wyceniane zbyt wysoko. Ponownie zatem powracamy do problemu właściwej wyceny akcji takiego przedsiębiorstwa o której wyczerpująco mówię w moim kursie.
Inwestycja w nawet dobrą spółkę, ale zbyt wysoko wycenioną może prowadzić do tego, że będziemy “męczyć się” z podmiotem, którego akcje będą “stały w miejscu” przez długie lata nawet jeżeli zyski będą szybko rosnąć.
WEŹ UDZIAŁ W KURSIE BARTOSZA SZYMY
Ostatnie miesiące na rynkach finansowych charakteryzowały się wysoką zmiennością. Ze względu na sytuację geopolityczną oraz wysoką inflację, która doprowadziła do drastycznych podwyżek stóp procentowych wiele aktywów odnotowało głębokie korekty. W jaki sposób chronisz swój portfel inwestycyjny przed nagłą utratą wartości?
Mówiąc o ochronie kapitału nie sposób wyrazić jak ważna jest odpowiednia dywersyfikacja portfela. W moim przypadku dużą rolę odgrywa również to, że posiadam akcje spółek z całego świata (głównie z USA, ale mowa również o Kanadzie, Europie, Australii czy Azji).
Obecnie funkcjonujemy w rzeczywistości, w której spadkom na giełdach towarzyszy osłabianie się złotego, a więc mimo tego, że moje akcje wyceniane np. w USD są warte mniej, to patrząc przez pryzmat złotówki – wychodzę “na zero” albo nawet na lekki plus.
Natomiast właściwa dywersyfikacja w zakresie sektorów gospodarki, w których działają nasze spółki również pomaga chronić portfel. W 2020 i 2021 roku dość silnie stawiałem na spółki surowcowe, które zostały mocno dotknięte lockdownami wywołanymi pandemią. Spółki te odnotowały mocne wzrosty w 2022 roku pomimo spadków wyceny większości indeksów.
Czy z definicji zdywersyfikowane fundusze ETF mogą stanowić alternatywę dla inwestycji w akcje?
ETF-y są super rozwiązaniem dla osób dysponujących sporymi nadwyżkami, które chciałyby ulokować w bardziej ryzykownych aktywach, ale nie mają czasu na samodzielną analizę. W przypadku takich osób największe efekty przynosi inwestycja w dalszy rozwój zawodowy.
Decydując się na ETF-y, dostajemy wynik zbliżony do rynkowego praktycznie bez żadnego wysiłku. Natomiast jeżeli chcemy osiągnąć stopę zwrotu wyższą niż rynkowa, musimy włożyć trochę pracy w naukę doboru spółek do portfela oraz oczywiście poświęcić odpowiedni czas na dobór pojedynczych podmiotów. Inwestowanie to umiejętność jak każda inna i można się jej nauczyć.
Jedną z ostatnich innowacji finansowych są Akcje Ułamkowe, które pozwalają nabyć zaledwie część akcji niejednokrotnie wysoko wycenianych spółek. Czy taki instrument może pomóc w dywersyfikacji nieco mniejszych portfeli inwestycyjnych?
Akcje Ułamkowe mogą być ciekawym rozwiązaniem, szczególnie w przypadku spółek, których udziały są bardzo drogie. Dla przykładu jedna akcja NVR Inc. (spółka zajmująca się budową domów w USA), musielibyśmy obecnie zapłacić 5 800 USD (w przeliczeniu ok. 24 000 PLN). W przypadku portfela inwestycyjnego o wartości 50 000 PLN, taka spółka miałaby blisko 50% udziału.
To zdecydowanie zbyt dużo i tutaj faktycznie Akcje Ułamkowe są świetnym rozwiązaniem. Szczególnie, że nie tylko pozwalają stworzyć odpowiednio zdywersyfikowany portfel inwestycyjny niskim kosztem, ale zapewniają również inwestorowi udział w dywidendzie. Należy natomiast pamiętać o tym, że decydując się na inwestycje w Akcje Ułamkowe tracimy możliwość udziału w walnych zgromadzeniach akcjonariuszy.
Autor poleca również:
- Prognozy ceny złota na 2023 rok: czy dolar utrzyma notowania surowca w ryzach?
- Charles Hoskinson: Stablecoiny pomogą w realizacji wizji dot. Bitcoina
- 2 sposoby na zarobienie miliardów: Warren Buffett i Charlie Munger rozmawiają o Elonie Musku!