To może być największy skandal finansowy od lat w Danii. Estońskie oddziały Danske Banku najprawdopodobniej były wykorzystywane do wyprania niebagatelnej kwoty 8,3 miliarda dolarów. Sprawa jest w toku wyjaśniania, a krajowe władze już zapowiedział wprowadzenie surowszych kar dotyczących prania brudnych pieniędzy.
Zobacz również: Brexit i Funt – czy wszystkie złe wieści są już w cenie?
Akcje mocno tracą
„Jeszcze nie wiadomo jakie będą konsekwencje, ponieważ wielkość tej sprawy jest dużo większa niż ktokolwiek mógł wcześniej podejrzewać. To kreuje dużo niepewności, a inwestorzy tego nie lubią” – powiedział Christian Thatje z Sydbank A/S.
Na reakcję ceny długo nie trzeba było czekać. Akcje DB spadły od początku tygodnia o ponad 5% zatrzymując się chwilowo na poziomie 192,00.
Zobacz również: Poznaliśmy minutki FOMC: „Powszechne wsparcie stopniowych podwyżek stóp”
Będzie dodatkowe śledztwo
Na chwilę obecną nie wiadomo kto odpowiada za zarządzanie i zlecanie nielegalnych transakcji, ale wcześniej wyciekały informacje wskazujące, że pieniądze mogły trafiać z krajów tj. Rosja, Azerbejdżan czy Mołdawia. Niektórzy spekulują, iż sprawa może mieć związek z Siergiejem Magnitskim, który w tajemniczy sposób zmarł w 2009 r. w rosyjskim areszcie, po tym jak badał sprawę powiązań funduszy z nielegalnymi działaniami.
Rasmus Jarlov, duński minister przedsiębiorczości wypowiedział się w sprawie. Jarlov czeka na wyniki niezależnych postępowań badających sprawę, gdyż wewnętrzne śledztwo banku nie jest dla rządu satysfakcjonujące. To nie lada problem dla duńskiego rządu, który do tej pory darzony był dużym zaufaniem i uważany za kraj o niskim poziomie korupcji.
Dla porównania skali całego procederu, 8,3 mld USD to równowartość 1/3 rynkowej wyceny DB i prawie 3% całego duńskiego PKB.