Początek tygodnia rozpoczął się mało optymistycznie, od danych na temat niemieckiego eksportu, który okazał się najgorszy od 2009 roku biorąc po uwagę roczną dynamikę (wyniosła ona -3,2%). Równie słabo wyglądają dane z Francji gdzie eksport skurczył się o 4% m/m. Co w połączeniu z sytuacją w Portugalii oraz coraz częstszych głosach o konieczności zatwierdzenia przez Troikę kolejnej transzy pomocowej dla Grecji, wynoszącej 8,1 mld euro, nie nastraja pozytywnie. Obecna sytuacja jest doskonałą pożywką dla euro-sceptyków m.in. w Niemczech gdzie we wrześniu odbywają się wybory. Cały świat się rozwija, za to Europa w dalszym ciągu nie może sobie poradzić z problemami a jej głównym motorem napędowym są właśnie Niemcy, które biorą te problemy na swojej barki. Przeciwnicy euro zdecydowanie mają w tym momencie argumenty za rezygnacją ze wspólnej waluty i będą je wykorzystywać w kampanii.
Dzisiejsze wystąpienie Draghiego przed komisją w Parlamencie Europejskim nie przyniosło kompletnie żadnych nowych wskazówek, informacji czy spostrzeżeń wartych uwagi.
Wtorek również nie zapowiada się szczególnie interesująco z punktu widzenia wydarzeń makroekonomicznych. Dużą wagę, przynajmniej grono komentatorów ponieważ jestem przekonany iż instytucjonalni inwestorzy zdają sobie sprawę co jest istotne, zwraca na jutrzejsze dane z Chin. Jakkolwiek dane o inflacji są bardzo ważne, znacznie istotniejsze jest to co się w Chinach obecnie dzieje. No ale pisanie o tym jest dużo cięższe niż skopiowanie wyniku z kalendarza, więc wiadomo jak jest … :)
Dobrym wstępem jest komentarz z czerwca, który w całości poświęciłem Chinom (klik). Obecna sytuacja jest tego następstwem. Mowa o niesamowitej delewaryzacja sektora bankowego, która ma osiągnąć w tym roku 122 miliardy dolarów(!). Jak do tego doszło? Aby to zrozumieć trzeba przedstawić ogólny zarys historyczny.
Pod koniec 1999 roku, chiński rząd zdecydował się podzielić banki na te dobre i na te złe (deja vu?). W ten sposób powstały cztery potężne instytucje, które miały wziąć na siebie złe (zagrożone) kredyty, o łącznej wartości 480 miliardów dolarów! Obecnie,kilkanaście lat później, te same 4 instytucje wciąż działają, dotowane przez Pekin i Hong-Kong biorąc na siebie kredyty z góry skazane na odpis, przyczyniając się do potężnej bańki na rynku nieruchomości. Mowa o Industrial and Commercial Bank of China (ICBC), China Construction Bank, Agricultural Bank of China oraz Bank of China. Nazywani wielką czwórką, gdyż ich łączna kapitalizacja wynosi 700 miliardów dolarów, kontrolują połowę aktywów finansowych całych Chin. Jeżeli ułożymy ranking banków z z całego świata pod kątem zysków, na pierwszych czterech miejscach znajdzie się właśnie ta wielka czwórka. Czwórka banków, które w założeniu miały przestać istnieć. Jaka jest ich rola w obecnej sytuacji?
Przyjmuje się, iż nawet 70% chińskich domostw trzyma swoje oszczędności w gotówce i w bankowych depozytach. Oprocentowanie oszczędności na koncie wynosi wobec głównej stopy depozytowej 3,5% choć w wielu przypadkach uważa się, że jest ona niższa od realnej stopy inflacji. Tym sposobem można powiedzieć, iż mamy do czynienia z negatywnymi stopami depozytowymi dla oszczędności. W ten sposób banki mają dostęp do ogromnej ilości gotówki, dzięki której mogą rozszerzać swoją akcję kredytową, jednocześnie zwiększając swój lewar. Doprowadziło to do wzrostu cen nieruchomości nawet o 2,5 raza w przeciągu 6 lat (chociaż oficjalne dane mówią tylko o 113%) co stanowi więcej niż podczas kryzysu sub-prime w USA!
Chiński system jest przelewarowany do granic możliwości, z mnóstwem złych kredytów oraz takich które w niedługim czasie się w nie zamienią. Władze zaczęły zdawać sobie z tego sprawę i z tego powodu możemy obserwować wydarzenia jak krótkotrwałe zdarzenie kredytowe czy właśnie delewarowanie banków, które albo to zniosą, albo zobaczymy kryzys dużo większy od ostatniego.
Chociaż obecnie wzrost PKB na poziomie 7.7% może wyglądać imponująco, a rząd chiński w planach ma jego spadek do poziomu 7%, podejmowane decyzje mogą znacznie bardziej przyhamować wzrost z ryzykiem dużego tąpnięcia w wypadku zawirowań na rynku bankowym.
Warto mieć na uwadze takie fundamentalne kwestię ponieważ zdają sobie z nich sprawę inwestorzy instytucjonalni, którzy to ruszają rynkiem. Co innego analitycy, czytający tylko numerki w kalendarzu, którzy będą się musieli za parę miesięcy wysilić aby stworzyć wyjaśnienia takich a nie innych danych :)
Wtorek również nie przyniesie znaczących odczytów. Mimo wszystko najważniejsze pozostanie CPI z Chin oraz produkcja przemysłowa z UK.
Kalendarz na wtorek: