Wczoraj na rynku złota liczył się w zasadzie tylko jeden czynnik – decyzja Fed ws. stóp procentowych w USA oraz późniejszy komunikat tej instytucji, dotyczący dalszych planów związanych z polityką monetarną.
Cena złota kontynuuje wzrosty
Fed nie zaskoczył i podwyższył stopy procentowe w USA o 0,25 punktu procentowego. Taka decyzja była pewnym kompromisem – z jednej strony, Fed utrzymał serię podwyżek, podkreślając zamiar dalszej walki z podwyższoną inflacją w USA; ale z drugiej strony, nie dokonał większej podwyżki, której oczekiwano jeszcze kilka tygodni temu, co z kolei pokazało ostrożność w obliczu zawirowań w sektorze bankowym.
Komunikat Rezerwy Federalnej na pierwszy rzut oka był jastrzębi, zwłaszcza że instytucja ta podkreśliła, że jest gotowa dalej podnosić stopy procentowe, jeśli zajdzie taka potrzeba. Jednak jednocześnie, taka retoryka sugeruje, że Fed nie będzie zacieśniał polityki monetarnej, jeśli naprawdę nie będzie musiał – sygnalizując tym samym rychłe zakończenie cyklu podwyżek.
Ostatecznie, dolar amerykański więc stracił na wartości, windując notowania złota. Obecnie cena kruszcu powróciła do okolic 1980 USD za uncję i znajduje się znów w pobliżu ważnego technicznego oporu, czyli poziomu 2000 USD za uncję.
Im mniej jastrzębi Fed, tym lepiej dla złota. Ogólnie, kruszec ten radzi sobie słabiej w okresach wyższych stóp procentowych, ponieważ sam nie przynosi odsetek. Jednak obecnie, gdy potencjał do podwyżek stóp procentowych już się niemal wyczerpał, na rynku złota może pojawić się więcej kupujących.
Obecnie kluczowym czynnikiem przekładającym się na tempo zmian cen złota będzie to, kiedy Fed zasygnalizuje możliwość obniżek stóp – póki co jednak wiele wskazuje na to, że nie nastąpi to prędko i, według sugestii Fed, prawdopodobnie można spodziewać się obniżek dopiero w przyszłym roku.
Autor poleca również:
- Wystartował Konkurs Invest Cuffs 2023! Oddaj głos na swoich faworytów
- Sztuczna inteligencja (AI) będzie “największą bańką wszech czasów”, uważa Raoul Pal
- S&P 500 wzrośnie w tym roku do 4750 pkt. Ogromny kapitał może napłynąć na giełdę, twierdzi Tom Lee
