Nie tak dawno temu opisywałem w jaki sposób dostawcy płynności postrzegają rynek FX ze swojej strony -> Płynność na FX. Prime brokerzy otwarcie o ‘last look’ i ‘toxic flow’
Od jakiegoś czasu chodził mi po głowie podobny temat od strony brokerów, a tutaj wciąż jest wiele nieporozumień i krążących po sieci mitów. Temat warto uporządkować (a przynajmniej zrobić krok w tę stronę), szczególnie w obliczu gorącego obecnie sporu o dźwignię.
Na wstępie koniecznie muszę zaznaczyć, że cała branża i technologia wykorzystywana przez nią jest bardzo dynamiczna. Oprócz dominującego dostawcy platformy FX/CFD, firmy MetaQuotes, mamy szereg innych platform od stron trzecich oraz własnościowych tworzonych przez brokerów i prime brokerów. Do tego dochodzi grono technologicznie zaawansowanych dostawców oprogramowania wspomagającego zarządzanie ryzykiem czy ogólnie operacje brokerskie (Brokeree, B2Broker, itp.). Oni wszyscy pracują cały czas nad nowymi rozwiązaniami i oprogramowaniem (każdy we własnym zakresie). Toteż nakreślę tutaj podstawowe reguły, które spotykam u brokerów raz za razem, jednak z pewnością nie wyczerpię różnych możliwości, szczególnie że cały czas mogą powstawać nowe podejścia.
SPIS TREŚCI:
Kim jest broker?
Warto na początku ustalić kim jest broker i jak działa. Tradycyjnie broker to agent pośredniczący. Słowo to przyszło do nas z zachodu, gdzie brokerka nie jest terminem tożsamym z brokerem finansowym. Znajdziemy więc brokerów na rynku nieruchomości, kredytów, frachtu czy surowcowym. Zadaniem każdego z nich jest łączenie ze sobą stron transakcji kupna/sprzedaży bądź wynajmu (np. statki towarowe, tankowce, etc.) – czyli pośrednictwo. Do tego dochodzi pomoc w dokonaniu i rozliczeniu transakcji (tzw. clearing).
Kim broker nie jest?
Broker sam w sobie nie jest organizatorem obrotu czy market makerem. Już w latach 20-tych XX wieku brokerzy zorientowali się, że mogą wykorzystać swój profesjonalizm do zwiększania zysków. Przykładowo na “gorącym rynku” kupowali aktywa na siebie, by sprzedać je z przebitką pobierając od tego także swoją prowizję. Innym sposobem było kupowanie akcji na siebie, ale opóźnianie realizacji zlecenia i wykonywanie go po najkorzystniejszej dla siebie cenie – w ten sposób obarczano klienta ryzykiem inkasując premię za swoisty front-running. Obecnie techniki są adaptowane do obecnych czasów przez wielu brokerów, którzy stają się stronami obrotu, a więc ich organizatorami. Stąd wynika szereg patologii, na które środowisko traderów i porządnych brokerów skarży się od dawna. Tak, istnieją przyzwoici brokerzy! To dlatego regulatorzy bardzo uważnie przyglądają się obecnie detalicznemu rynkowi FX CFD, ponieważ “brokerzy” przez swą chciwość próbują wykorzystać swój profesjonalizm i przewagę do maksymalizacji zysków kosztem klienta.
Typy brokerów
Zanim przejdę dalej chcę pokrótce opisać typy brokerów o których piszę w dalszej części artykułu. Ta wiedza, choć może się wydawać podstawowa, będzie kluczowa do pełnego zrozumienia tego jak brokerzy działają oraz dlaczego i w jaki sposób zarządzają ryzykiem.
Podstawowym podziałem jest Dealing Desk oraz No Dealing Desk. W tej pierwszej grupie znajdą się brokerzy określani mianem market makerów. Brokerzy działający w tej formie niejako tworzą rynek dla swoich klientów będąc drugą stroną transakcji. To co brzmi jak konflikt interesów wcale jednak nie musi nim być. Brokerzy DD (market makerzy) starają się w pierwszej kolejności połączyć zlecenia swoich klientów. Dla przykładu:
Trader A sprzedaje 1 lot EURUSD po cenie 1,16115, tymczasem trader B w tym samym czasie kupuje 1 lot EURUSD po cenie 1,16130. Pozycje obu inwestorów hedgują się nawzajem, a brokerowi pozostaje jedynie pobrać prowizję (markup) na spreadzie i nie przejmować się ryzykiem finansowym. Straty A oznaczają bowiem zyski B i na odwrót.
Gorszą sytuacją będzie ta, w której pozycje klientów nie hedgują się w całości. Wówczas mówimy o ekspozycji netto brokera, która w przypadku EURUSD może przyjąć (dla przykładu) 20 lot. Te ryzyko brokerzy DD zazwyczaj biorą na siebie, a z racji faktu, że jedynie 30-40% traderów zarabia takie działanie się opłaca. Wspomniałem o konflikcie interesów i co warto zaznaczyć – broker w żaden sposób nie wpływa na nasze decyzje rynkowe. To my sami decydujemy o kierunku naszej pozycji (long bądź short), a o jej efekcie zadecyduje rynek.
Drugą grupą brokerów są podmioty No Dealing Desk. W tej grupie brokerzy działają w modelu Straight Through Processing (STP), Electronic Communication Network (ECN), czy opisany w dalszej części artykułu DMA (Direct Market Access).
Brokerzy działający jako STP posiadają najczęściej kilku bądź nawet kilkunastu dostawców płynności (liquidity providers, LP) którzy mając dostęp do rynku międzybankowego oferują brokerowi kwotowania. Przyjmijmy, że broker X posiada trzech LP. Jak w takim przypadku wygląda sytuacja na EURUSD?
EURUSD | ||
BID | ASK | |
Dostawca płynności 1 | 1.16110 | 1.16123 |
Dostawca płynności 2 | 1.16107 | 1.16120 |
Dostawca płynności 3 | 1.16113 | 1.16130 |
Najlepszą ofertą kupna/sprzedaży EURUSD jest więc bid 1.16113 (chcemy sprzedać drogo) i ask 1.16120 (chcemy kupić tanio). Czy broker zaoferuje nam takie warunki na platformie? Oczywiście nie!
Broker pobierze własną prowizję (markup) na spreadzie, nawet jeżeli ten jest zmienny (bądź rynkowy). Niech wyniesie ona choćby i pół pipsa i kwotowanie jakie ostatecznie ujrzymy na platformie wyniesie 1.16108/1.16125. Z spreadu równego 0,7 pips zrobiło nam się aż 1,7 pips!
Z kolei prawdziwe ECN pozwalają na interakcję pomiędzy swoimi klientami w ramach poolu transakcji. Uczestnikami takiego rynku mogą być zarówno traderzy detaliczni, ale i instytucjonalni, banki czy nawet inni brokerzy. W przypadku tradingu w sieci ECN mamy dostęp do głębi rynku. Pozwala ona nam na sprawdzenie każdego poziomu cenowego (1.16110, 1.16109, 1.16108…) pod kątem liczby zleceń na nim obecnych. Natura ECN niemal uniemożliwia markowanie (rozszerzanie) spreadów, więc brokerzy zadowalają się prowizją od wielkości zlecenia.
Książka A i B
Trzeba także wyjaśnić czym jest podział na książki u brokerów. Książka A to pula klientów, których pozycje przedstawiają realne ryzyko dla brokera (wg oceny jego departamentu ryzyka i/lub specjalnych algorytmów). Pozycje klientów z puli A są zabezpieczane na rynku bądź u dostawców płynności (Liquidity Provider, LP).
Klienci z puli B, to osoby które zdaniem brokera stracą swoje środki z bardzo dużym prawdopodobieństwem. Pozycje takich klientów nie muszą być zabezpieczane (przynajmniej zdaniem brokera), bo są źródłem niemal pewnego zysku.
Od założyciela pewnej bardzo dużej firmy brokerskiej usłyszałem swego czasu, że biznes brokerski to przede wszystkim zarządzanie ryzykiem.
A więc jak brokerzy FOREX CFD zarządzają ryzykiem?
- Nie zarządzają
- agregują całkowitą pozycję i zabezpieczają pozycję netto
- Przekazują każde zlecenie do wykonania
Nie zarządzają
Znane są przypadki brokerów, którzy nie zarządzali ryzykiem rynkowym i wpadli w wielkie tarapaty. Jednym z przykładów może być pewien cypryjski broker z żelazem w nazwie, który wg doniesień nie zabezpieczał pozycji na rynku, a niewygodnych klientów blokował procedurami sprawdzającymi oraz dochodzeniami wstrzymując wypłaty lub anulując zyski. Statystycznie takie podejście ma prawo działać większość czasu. Jednak czasem sprawy mogą przybrać zły obrót dla brokera i wtedy zaczynają się kłopoty.
Agregują całkowitą pozycję
Broker mając przykładowo 1000 aktywnych klientów może mieć w jednym momencie 200-300 otwartych pozycji na EUR/USD, co da np. 100 lotów (10 mln euro) z czego przykładowo 40% short i 60% long (jak chodzi o rozmiary). Pozycja netto to 20 lotów long na EURUSD i wystarczy, że tylko to broker odzwierciedli na szerokim rynku. Prowizję skasował oczywiście od każdej transakcji.
W takiej sytuacji broker nie przekazuje naszych zleceń na rynek, nie pośredniczy. Co broker robi, to rozlicza klientów między sobą, a więc jest stroną transakcji i w praktyce organizatorem obrotu tworzącym rynek (market maker). Nie muszę dodawać, że ceny w OTC podaje “market maker”?
Jeśli taki broker segreguje książkę A i B, to teoretycznie może powyższy mechanizm stosować wyłącznie do książki A, biorąc na siebie całe ryzyko z książki B.
Przekazują każde zlecenie do wykonania (STP, ECN, DMA)
Od wielu brokerów usłyszałem stwierdzenie, że przekazywanie zleceń retailu na rynek, to oddawanie pieniędzy (zysków) komuś innemu. Argument jest taki, że skoro 70-80% detalicznych inwestorów traci pieniądze na rynku, to dlaczego brokerzy nie mieli by zatrzymać tych pieniędzy dla siebie, tylko pozwalają komuś innemu na rynku zarobić. Odpowiedzią na to jest “ryzyko”.
Część brokerów nie chce lub nie może brać na siebie ryzyka i tacy przekazują każde zlecenie do dostawców płynności i/lub prime brokerów za pośrednictwem bezpośredniego połączenia (zwykle odpowiada za to protokół FIX) lub sieci ECN. Zwykle broker będzie posiadał jeden rachunek u każdego LP i 100% pozycji klientów będzie odzwierciedlone w pozycjach brokera u LP-ków.
DMA (Direct Market Access) jest idealnym zobrazowaniem idei STP. Broker oferujący bezpośredni dostęp do rynku akcyjnego zaoferuje nam dostęp do arkusza zleceń i odzwierciedli każdą naszą pozycję oczekującą w tymże arkuszu na realnej giełdzie. Takie podejście wymaga kwotowania cen rynkowych, uniemożliwia markowanie spreadów czy sterowanie ceną (np. rozszerzanie spreadów, etc.).
Czy STP wyklucza książkę B?
Nie. Część brokerów stosuje model STP tylko dla rachunków z książki A, to ułatwia zarządzanie tą częścią ryzyka.
Inni brokerzy przekazują 100% zleceń do dostawcy płynności, ale dostawca płynności pozwala im prowadzić książkę B na koncie u niego nierzadko oferując niższą prowizję za transakcje “B” oraz zaawansowane narzędzia zarządzania książkami A i B.
Ostatnim wariantem jest LP lub Prime Broker (PB) prowadzący książkę A i B we własnym zakresie. Fakt, że prime brokerzy biorą zlecenia swoich instytucjonalnych klientów na siebie (określają to jako “warehousing risk” – przechowywanie ryzyka) jest ogólnie znany w branży i nie ma w nim nic złego kiedy są to relacje instytucjonalne. Tymczasem Goldman Sachs dostał jakiś czas temu karę “zajmowania pozycji przeciw swoim klientom”, kiedy wydawał rekomendacje sprzeczne z tym, co mówiły jego własne księgi (rekomendował klientom kupno kiedy sam sprzedawał jako market maker). Wiadomo, że wielkie banki często działają jak market makerzy, przechowują ryzyko i rozliczają pozycję netto w interbanku.
Podsumowując
Być może, że muszą tak robić i nie ma w tym nic złego, kiedy robią w relacjach instytucjonalnych.
Możemy mówić, że bez brokerów market maker inwestorzy indywidualni nie mieliby dostępu do Forex.
Jednak kiedy nasz agent pośrednik wykorzystuje swoją wiedzę i przewagę przeciwko nam będąc de facto organizatorem obrotu, a nie pośrednikiem, to coś tutaj jest nie tak.
Co kluczowe, zapewne regulatorzy nie mają pełnej wiedzy o tym, co dzieje się u brokera w FOREX CFD w back offisie. Jeśli nadzorcy skupiają się na relacjach broker-klient, a nie na sposobie wykonywania usługi przez brokera na zapleczu, de facto przyzwalają na konflikt interesów.
Nieliczni brokerzy STP, ECN czy DMA pokazują, że można być brokerem sensu stricte, jednak ich mała ilość pokazuje, że to się zwyczajnie nie opłaca.
Być może jednak warto zapłacić wyższe prowizje za szczerość.
Jakie jest Wasze zdanie na ten temat???
Mforex niby ecn, a poza spreadem i prowizja nalicza jakaś opłatę markup, o wysokości której klient dowiaduje się dopiero na następny dzień. Jest ona zmienna i nie wiadomo od czego zależy…