Przedstawiciele agencji ratingowych S&P oraz Moody stwierdzili, że Francja musi przeprowadzić reformy gospodarcze oraz redukcję deficytu w celu zachowania aktualnej oceny kredytowej. Jednym z głównych wymagań jest stopniowa konsolidacja budżetowa skutkująca zmniejszającym się stosunkiem deficytu do PKB.
Ocena wiarygodności kredytowej Francji to wciąż jeden poziom poniżej najwyższego: AA według standardów S&P oraz Aa1 zgodnie z Moody. Obie agencje utrzymują również negatywną prognozę ratingową. Jedynie Fitch daje Francji najwyższą notę z możliwych (AAA).
Spadek oceny kredytowej Francji może doprowadzić do poważnych zawirowań w strefie Euro.
Po pierwsze prawdopodobnie doprowadzi do wyprzedaży na rynku wtórnym obligacji, przez co spadnie cena nominalna papierów dłużnych i wrośnie rentowność długu. Niestety oznacza to, że Francja będzie płaciła więcej za nowo emitowany dług, a to wpłynie negatywnie na koszt obsługi długu (rolowanie) i utrudni zmniejszanie deficytu budżetowego.
Niestety Francja to nie Grecja czy Cypr, które można wykupić. W przypadku utraty płynności drugiej największej gospodarki w UE, bardzo trudno będzie znalezć szybkie rozwiązanie. Taka sytuacja może doprowadzić do gwałtownego pogorszenia nastroju na rynkach, a nawet panicznej wyprzedaży i ucieczki do krajów (walut) postrzeganych jako bezpieczne – JPY, USD, CHF.
Problem może trafić także w tzw. “kraje peryferyjne Eurozony” (Grecja, Portugalia, Irlandia, Włochy, Hiszpania – PIIGS), które dopiero co wróciły na rynek obligacji po ubiegłorocznych kłopotach. Nagły riskoff może znacznie pogorszyć ich zdolności do rolowania własnego długu poprzez wyprzedaż i skok rentowności ich własnych obligacji.
Przy niechęci rynków do ryzyka bardzo prawdopodobna jest też gwałtowna wyprzedaż na giełdach. Zwłaszcza po tak długiej hossie stymulowanej głównie przez banki centralne sztucznie zwiększające popyt na dług publiczny.
Czy zatem Francja i Europa stoją na krawędzi kolejnego tąpnięcia? Wszystko wskazuje na to, że furtka wciąż pozostaje otwarta.
ForexJackB: Dziękuję za komentarz!
Nie licząc instytucji, które są prawnie zobowiązane do kupowania aktywów z najwyższą oceną ryzyka, cała reszta “rynku” jest w dużej mierze sama sobie winna. Krach w 2008 roku to w dużej mierze kompromitacja agencji ratingowych i wycen, które te wystawiały m.in. MBS’om – aktywom opartym o hipoteki. Przez ostatnie 4 lata wiele pisano i mówiono, że model “ratingowy” jest korupcjogenny i że występuje tu poważny konflikt interesów. A jednak temat cięć wciąż powraca. Czy cięcia tych ocen są potrzebne? Być może tak. Ale one często następują już po fakcie, gdy problemy z płynnością czy wiarygodnością kredytową są już dobrze znane. Każdy widzi, jak zadłużona jest Francja, UK czy USA. Są do tego odpowiednie wskaźniki. Ale dopiero teraz prasa zainteresowała się długiem Japonii przekraczającym 200% PKB. Zaraz pewnie pojawią się wypowiedzi Fitcha czy S&P, że Japonia musi to i tamto.
Inna sprawa, to czy wiarygodność danego Państwa w horyzoncie dwuletnim to ta sama wiarygodność co w 30-letnim terminie? A jednak ocena jest jedna.
Co to się porobiło, żeby agencje rządziły światem. Ciekawe tylko kto zarządza tymi agencjami?
Śmieją się na słowo “Armagedon”, jednak swoimi decyzjami sami do niego zmierzają. Chyba, że już wszyscy “możni” tego świata mają wykupione bilety na marsa. Inaczej tego nie mogę sobie wytłumaczyć. Ale przecież głupota ludzka…. Czyż nie wiedzą, że ciągłe kopanie słabego to wbijanie noża we własne serce?
http://jackbud.blog.onet.pl